czwartek, 20 czerwca 2013

rozdział 5

dla Villemo

~*~

Wszedł do pałacyku od strony ogrodu. Nie zamierzał robić przesadnego zamieszania swoim pojawieniem się. Zwłaszcza, że sala balowa była już wypełniona tłumem czarodziejów - rozmawiali, tańczyli czy po prostu próbowali smakołyków, pod którymi uginały się stoły.
- Pięknie wyglądasz. - Draco podszedł do kobiety i wręczył jej kieliszek szampana.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem. - szatynka roześmiała się i upiła łyk musującego wina – Zresztą, nie widziałeś jeszcze najlepszego.
Zmierzył ją niespiesznie wzrokiem. Ciemnozielona, prosta suknia podkreślająca jej idealną sylwetkę, elegancki kok i perłowe kolczyki – wszystko, oczywiście, w najlepszym gatunku.
- Widziałem cię nago. - mruknął z ironicznym uśmiechem.
- Jesteś niepoprawny - roześmiała się i okręciła wokół własnej osi.
Uśmiechnął się z zadowoleniem widząc jej nagie plecy, które odsłaniało sięgające pośladków wycięcie, otoczone trzema sznurami pereł.
- Jak zawsze idealna. A ja już myślałem, że zamierzasz się dziś nie wyróżniać nadmiernie z tłumu. - w jego oczach zadrżały iskierki rozbawienia. Uwielbiał tę kobietę.
- To, że ty postanowiłeś chować się w cieniu nie znaczy, że ja mam to robić razem z tobą. Poza tym, mam dziś misję do spełnienia, musiałam się przygotować. - puściła do niego oczko z zalotnym uśmiechem.
- Nie wiem, czy w tym wypadku nie lepsza by była jakaś skąpa, czerwona kiecka.
- Nawet dla ciebie, mój słodki, nie zrobię z siebie taniej pannicy bez gustu.

~*~

- Skoczę po drinki, czego się napijesz kochanie?
- Jakiegoś soku, nie mam ochoty na alkohol.
- Jasne. - Ron odszedł, zostawiając żonę w towarzystwie jej przyjaciółek.
- Musimy porozmawiać o tym twoim, pożałowania godnym, artykule. Co cię opętało by go napisać? - Hermiona spojrzała surowo na Ginny, która uśmiechnęła się szeroko.
- Czepiasz się. Robimy już drugi dodruk, gazeta się sprzedaje jak świeże bułeczki, a ci z Proroka umierają z zazdrości...
- Nic dziwnego! Przecież na takie rewelacje bardziej nadaje się Prorok lub chociażby Czarodziej Codzienny! Dlaczego wy?
- Znasz Harry'ego - wzruszyła ramionami - Nie znosi dziennikarzy, a zwłaszcza Proroka. Jestem jedyną osobą z tego plotkarskiego światka do której ma zaufanie - wyszczerzyła się w uśmiechu - Obawiał się, że zrobią z Malfoy'a zimnego drania, a chciał jakoś ugładzić całą tę sprawę.
- Ugładzić?!
- Mówicie o tym wywiadzie z Draco Malfoy'em? - Luna oderwała wzrok od sufitu, w który wpatrywała się przez ostatnie parę minut - Uważam, że był bardzo zabawny.
- Zabawny?! - Hermiona prychnęła i spojrzała z niezadowoleniem na przyjaciółki - Zrobiłaś z siebie jakąś napaloną nastolatkę, nie wspominając już o tym, że z niego jakiegoś super interesującego mężczyznę.
- To jest fajny facet, Herm, odpuść mu. - Ginny upiła łyk martini.
- Fajny? Czy ja ci muszę przypominać o tym, że...
- Herm! - Ginerwa była wyraźnie zirytowana - Z tego co mi wiadomo Harry opowiedział ci o wszystkim!
- Powiedział, ale...
- Szkoła się już dawno skończyła, prawda? - Luna spojrzała z lekkim rozczarowaniem na przyjaciółkę - Ludzie się zmieniają, Hermiono. Nie warto żyć ograniczeniami.
- Zamydlił wam wszystkim oczy. Rozumiem, że w jakimś tam stopniu przez ostatnie lata się przysłużył, ale to w końcu Malfoy! - prychnęła.
- "W jakimś tam stopniu?" To chyba spore uproszczenie, skoro Harry uważa go za przyjaciela? Poza tym, hmmm... - Luna przekrzywiła głowę i spojrzała z melancholijnym uśmiechem na przyjaciółkę - Przez wiele lat nazywałaś mnie Pomyluną, pamiętasz?
- Tak, ale... - Hermiona zarumieniła się mocno - Ja... - spuściła oczy. Zrobiło jej się głupio.
Może rzeczywiście przesadzam?
- Co tam dziewczyny? - Ron podszedł i podał żonie napój.
- Nic, tak plotkujemy bez sensu. - mruknęła i spojrzała zdziwiona na szklankę w dłoni męża - Sok?
- Pomyślałem, że to cię ucieszy. - powiedział cicho, rumieniąc się.
- Miałeś rację. - uśmiechnęła się i pocałowała go.
- Witajcie, drogie panie! - Adrien Mayson podszedł do nich z szerokim uśmiechem - Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli porwę twoją uroczą żonę do tańca, co Ron? - klepnął go w plecy i pociągnął na parkiet niezbyt uradowaną tym faktem Hermionę.

~*~

- Przepraszam bardzo, nie widzieliście państwo może jedenastoletniego chłopca? Nigdzie nie mogę go znaleźć. - usłyszeli drżący, pełen napięcia i lęku głos.
Przy ich stoliku stała wysoka kobieta, której suknia podkreślała jej nienaganną sylwetkę. Rysy twarzy nieznajomej były tak idealne, że przywodziły na myśl nieskazitelną urodę Kleopatry, a mleczna cera i duma bijąca z jej postawy tylko to wrażenie pogłębiały.
- Przykro mi, ale nie. - Ginny spojrzała na nią zdziwiona - Przyprowadziła pani tu dziecko?!
- Moja opiekunka się rozchorowała, a musiałam przyjść tu choć na chwilę. - rozglądała się po sali z nadzieją.
Ron wstał bez chwili zastanowienia i, uśmiechając się do niej pokrzepiająco, powiedział.
- Znajdziemy go, proszę się nie martwić.
- Pomoże mi pan szukać? - zwróciła na niego błagające spojrzenie lśniących, błękitnych oczu.
- Oczywiście. Gdzie pani jeszcze nie szukała?
- Nie wiem - westchnęła zrezygnowana - szukałam po sali, łazienkach, w holu...
- Może poszedł do ogrodu? - podsunął Ron.
- To prawdopodobne - uśmiechnęła się z widoczną ulgą.
- Sprawdzimy.
- Bardzo panu dziękuję, nie wiem czy sama sobie poradzę.
- Co za matka przyprowadza na taką imprezę dziecko? - Ginny była wyraźnie zniesmaczona.
- Nie przyprowadziła go, jej strach był udawany. - odparła spokojnie Luna i wróciła do oglądania sufitu - Nie uważasz, że te pęknięcia koło żyrandola są śliczne?

~*~

Robiła wszystko, by utrzymać Maysona na jak największą odległość, co nie było niestety łatwym zadaniem. Czasem miała wrażenie, że ten facet postawił sobie za życiowy cel zaliczenie wszystkich czarownic na świecie.
Pod warunkiem, że mają mniej niż 40 lat podsunął sarkastyczny głosik w jej głowie.
- Odbijany!
Poczuła ulgę, która jednak znikła szybciej, niż się pojawiła.
- Malfoy... – syknęła, próbując się odsunąć, ale uniemożliwił jej to, przyciągając ją do siebie.
- Witaj, Granger. - Uśmiechnął się.
- Nazywam się Wea...
- Rzeczywiście, obiło mi się o uszy, że popełniłaś w swoim życiu karygodny błąd. - Przerwał jej bez żadnych ceregieli.
- Czego chcesz? - Warknęła. Nie miała najmniejszej ochoty na dyskusje z tym zadufanym w sobie arystokratą.
- Czyż to nie jest oczywiste? - Uniósł brew i spojrzał na nią jak na niedomyślne dziecko - Zamierzam z tobą zatańczyć.
- Piosenka się już skończyła. - Z triumfującą miną zadarła głowę do góry.
- Wiem. Czekałem na tę.

http://www.youtube.com/watch?v=e7xTPVihFFk

W tym momencie rozbrzmiały pierwsze takty tanga.
Zbladła. Nigdy nie była specjalnie utalentowaną tancerką. Co prawda uczyła się tańca, znała kroki, ale... tango to było coś w czym sobie nigdy nie radziła. Nie czuła tych emocji, które powinno w niej wywoływać. Pokazywać swoje słabości Malfoyowi było ostatnia rzeczą, na jaką miała ochotę. Zwłaszcza, że Narcyza, mogła się o to założyć o wszystkie swoje galeony, dopilnowała, by jej syn przeszedł najlepsze szkolenie.
- Coś nie tak? – Zamruczał, przysuwając ją bliżej do siebie.
Patrzył na nią uważnie, z iskierką rozbawienia w oczach.
- Nie lubię tanga. - warknęła.
- Nie umiesz kłamać, Granger. Wiem, że nie umiesz też tańczyć. - Uśmiechnął się wrednie, a kiedy zobaczył błysk wyzwania w jej oczach poczuł satysfakcję. Jak łatwo jest podpuścić Gryfona...
Więc o to mu chodzi!
Zgromiła go spojrzeniem.
- Twoje upokarzanie mnie osiągnęło wyższy poziom? Już nie robisz ze mnie idiotki. Teraz jedynie stwarzasz okazję, żebym sama się wygłupiła. Niedoczekanie twoje. - Prychnęła.
- Czyżbyś bała się zwykłego tańca, Granger?
- Nie zamierzam ci pozwolić na obrażanie mnie Malfoy, więc skoro masz takie plany, to odpuść sobie! - wciągnęła gwałtownie powietrze, żeby jeszcze coś powiedzieć, ale ubiegł ją.
- Jesteś w błędzie Granger. Nawet nie wiesz w jak dużym. A teraz przestań gadać i wsłuchaj się w muzykę. - Ujął ją pewniej i powoli, zaczął tańczyć. – Nie myśl, nie odzywaj się i oddychaj głęboko, spokojnie. - szeptał wprost do jej ucha.
Po jej plecach przebiegł dreszcz, a całe ciało napięło się. Próbowała przypomnieć sobie jakiekolwiek kroki tego tańca.
– Najpierw prawa, potem lewa noga w tył. Następnie przechyl się lekko do przodu, tak jakbyś chciała wrócić tą samą drogą. - szeptał – Nie wykonuj bezmyślnych ruchów, poczuj to. – Objął ją mocniej w talii. Przez chwilę tłumaczył każdy kolejny ruch.
Nie chcąc zrobić z siebie idiotki, próbowała zrobić dokładnie to, co jej powiedział, ale kiedy nastąpiła mu na stopę, zamarła, uświadamiając sobie bezsensowność tej sytuacji. Zamierzała odejść, ale on przytulił ją z powrotem do siebie, schylił się do niej i wymruczał wprost do jej ucha:
- Zaufaj mi, znam się na tym.
Uniosła głowę i spojrzała ze złością w jego oczy. Zamierzała mu wykrzyczeć, że nie będzie ufać żadnemu Śmierciożercy, ale kiedy spojrzała w jego szare tęczówki, głos uwiązł jej w gardle. Patrzył na nią z niezwykłą intensywnością, poczuła jakby jego zimne oczy zaglądały jej do duszy...Ogarnęło ją poczucie bezradności i zaskakujące, przyjemne ciepło rozlewające się po całym jej ciele. Przełknęła ślinę i spuściła głowę, próbując opanować ciało, które wbrew rozsądkowi pozwalało mu sobą zawładnąć, które wręcz potrzebowało jego bliskości.
- Przestań myśleć, Granger. Po prostu słuchaj… - poczuła ciepły oddech na swoim uchu, przyspieszone bicie jego serca i silne dłonie na swoim ciele.
Mężczyzna trzymał ją w żelaznym uścisku, prowadząc zdecydowanymi ruchami pośród innych, tańczących par. Jej upór powoli topniał, zagłuszany przez budzące się do życia, nieznane jej emocje, które kazały jej trwać w tej chwili. Nigdy z nikim nie tańczyła tak jak teraz - nie potrafiła - uważała, że takie momenty są zarezerwowane dla innych kobiet, śmielszych, namiętnych... Draco inspirował każdy jej ruch, gest. Jej umysł powoli tracił swoją zdolność kontroli, a ciało odpowiadało na każdy jego ruch.
Ich ruchy stawały się coraz gwałtowniejsze, jak dźwięki piosenki rozbrzmiewającej w tle. Chwycił jej dłoń, odsuwając ją od siebie, zmuszając by obeszła jego sylwetkę dookoła. Gdy wróciła na to samo miejsce przysunął ją do siebie, nie zostawiając ani odrobiny wolnej przestrzeni między nimi. Dotknął jej uda, zarzucając sobie jej nogę na swoje biodro. Szybkimi ruchami cofał się, trzymając ją mocno, tak by nie straciła równowagi. Zatrzymał się dopiero w połowie sali, przechylając kobietę w tył, jednocześnie się nad nią nachylając. Jego usta były w odległości kilku milimetrów od jej szyi, czuła jego ciepły oddech na swojej skórze. Wyprostowała się, stając obiema stopami z powrotem na parkiecie. Odsunęła się. Nie był do końca pewien czy to część tańca, czy może próba ucieczki. W ostatniej chwili złapał ją jedną ręką za talię, przyciągnął do siebie władczym gestem, a drugą dłoń splótł z jej. Okręcił ją kilka razy wokół własnej osi. Gdy się zatrzymali, złapał za łokcie kobiety, unosząc obydwie ręce na wysokość jej ramion. Okręcili się tak jeszcze raz, cały czas patrząc sobie wyzywająco w oczy.
Nawet nie zauważyła, kiedy przymknęła oczy, skupiając się jedynie na muzyce, ruchu ich ciał i na przyjemnym, lekko ostrym zapachu jego wody kolońskiej.
Mężczyzna opuścił ich ręce, przysuwając ją do siebie. Zarzuciła mu dłoń na kark,a on położył swoją na jej brzuchu, drugą gładząc ramię kobiety. Po chwili zsunął ją delikatnie na jej udo, odchylając jej nogę w bok. Drugą dłoń położył na jej ramieniu, naciskając na nie delikatnie, dając jej do zrozumienia, że ma zacząć się zniżać. Poddała się jego naporowi, zsuwając się w dół, nie spuszczając wzroku z jego stalowych oczu, płonących teraz niebezpiecznym, drapieżnym ogniem. Gdy była już przy podłodze, podniósł ją powoli do góry, błądząc dłońmi po jej talii, wdychając jej zapach. Przysunął ją jeszcze bardziej do siebie i pojedynczymi, gwałtownymi ruchami zaczął obracać ich wokół własnej osi tak, by z każdym krokiem wykonać jedynie ćwierć obrotu. Gdy skończyli, splótł ich dłonie, rozstawiając je szeroko w bok. Hermiona wygięła się w łuk, odrywając się na chwilę od ciała mężczyzny, by po chwili jeszcze mocniej do niego przywrzeć. Objął ją ich splecionymi dłońmi, napierając swym ciałem na jej, zmuszając ją tym samym do zrobienia kilku kroków w tył. Podążał tuż przy niej, sterując każdym kolejnym posunięciem. Po chwili odchylił ją przez prawe ramię do tyłu, lewą dłonią przesuwając od jej bioder, aż po udo. Kobieta zgięła nogę, a on przysunął ją do swojego biodra, drugą ręką przytrzymując kobietę. W każdy mocniejszy takt muzyki zniżał ją coraz bardziej w tył, sam lekko się nad nią pochylając, po czym szybkim ruchem wrócił razem z nią do pozycji pionowej, przysuwając ja gwałtownie do swojego ciała.
Uśmiechnął się do siebie, zadowolony z tego obrotu sprawy. To było takie proste. Żadna kobieta nie była w stanie pozostać obojętną na magię tańca. Spodziewał się, że będzie próbowała kontrolować sytuację, ale nie po to ćwiczył taniec towarzyski odkąd skończył pięć lat, by teraz nie móc wykorzystać w praktyce wyuczonych zasad szkoły uwodzenia. Stali naprzeciw siebie na parkiecie. Ich przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą. Draco zamierzał jeszcze kontynuować ich taniec, ciesząc się bliskością kobiety, ale kiedy tylko ostatnie takty ucichły, Hermiona odwróciła od niego wzrok i rzucając ledwie dosłyszalne „dziękuję", uciekła do przyjaciółek.
Ginny świdrowała ją zdumionym i ciekawskim spojrzeniem
- Teraz rozumiem dlaczego się mnie pytał czy umiesz tańczyć. Jak było?
- Co mu powiedziałaś? - Hermiona sięgnęła po szklankę z wodą i upiła kilka łyków.
- Że się uczyłaś w szkole tańca towarzyskiego. Mów, jak było. - uśmiechnęła się szeroko widząc nieschodzący z twarzy przyjaciółki rumieniec.
Więc wiedział! Och jak łatwo dałam się podejść! warknęła w myślach ze złości.
Ginny otworzyła usta żeby coś jeszcze powiedzieć, ale na szczęście posiadała tyle rozumu, by nie zadawać pytań przy Ronie, który właśnie wrócił z ogrodu wyraźnie wściekły.
- Nie wiem o co tej kobiecie chodziło! Szukamy jej syna, wołamy go, aż tu nagle Malfoy krzyczy do niej z tarasu, ona się żegna pospiesznie i do niego odchodzi. - burczał niezadowolony.
- Może wiedział, co się dzieje z jej synem? - Luna uśmiechnęła się do niego melancholijnie i sięgnęła po truskawkę, której koniuszek zanurzyła w czosnkowym sosie.
Skrzywił się z niesmakiem widząc to, po czym spojrzał na Hermionę.
- Pewnie chciałabyś zatańczyć, kochanie. - objął ją i pocałował lekko - Zapraszam na parkiet.

~*~

Warknął wściekły pod nosem i wyszedł na taras.
- El! - zawołał. Widział jak kobieta żegna się w pośpiechu z Weasley'em i rusza w jego kierunku.
- I jak? Poszło szybciej, niż się spodziewałam. - przyjęła od niego kieliszek z szampanem i upiła kilka łyków.
- Słabo. - zapalił papierosa i zaciągnął się mocno dymem - Zamyśliłem się, a ona zwiała.
- Zamyśliłeś? - roześmiała się i wsunęła pomiędzy wargi waniliowego papierosa, którego natychmiast jej podpalił - Założę się, że przeżywałeś swój tryumf.
Warknął tylko w odpowiedzi, na co roześmiała się ponownie.
- Za to ja mam dla ciebie dobrą wiadomość, mój drogi. - uśmiechnęła się lekko zwężając oczy.
- Jaką? - spojrzał na nią uważnie.
- Powiem ci pod warunkiem, że przypomnisz sobie o Majkelu, chłopak za tobą tęskni. Zaniedbałeś go ostatnio. - w jej głosie dało się słyszeć odrobinę rozczarowania.
- Cholera, rzeczywiście. - skrzywił się. Zrobiło mu się głupio, że tak bardzo skupił się ostatnio na sobie. Zapomniał o chłopaku.
- Wracając do mojej wiadomości... - wyszeptała mu do ucha parę słów.
Draco zakrztusił się alkoholem, po czym spojrzał z niedowierzaniem na kobietę.
- Skąd wiesz?
- Mam swoje sposoby. - uśmiechnęła się chytrze i upiła łyczek szampana.
- Jesteś niezwykła El - roześmiał się - Oho... idzie Potter. Ubzdurał sobie, że musi mnie dziś pilnować przed dziennikarzami i złośliwcami. Jakbym sam nie umiał tego zrobić.
- Widziałam...wiesz, że złamałeś nos temu dziennikarzynie? - zachichotała.
Wzruszył ramionami, zupełnie się tym faktem nie przejmując.
- Pójdę już, Majkel na mnie czeka - pocałowała mężczyznę w policzek - Pa...Słodziaku.
Warknął zirytowany, ale po chwili roześmiał się i zawołał za nią.
- Podrzuć mi jutro Młodego.
- Kto to był? - Harry oparł się o balustradę obok Dracona i odprowadzał kobietę wzrokiem.
- Eliza Richards.
- Ta adwokat?
- Owszem. - Draco upił łyk whisky - Żałosna imitacja mężczyzny - syknął po chwili ze złością, patrząc na jakiś obiekt na sali.
Harry podążył wzrokiem za jego spojrzeniem i dostrzegł Rona z Hermioną, którzy wtuleni w siebie kołysali się w rytm muzyki.
- Nigdy do końca nie dorośniesz, co? - westchnął - Oni ci niczego złego nie zrobili.
- Wysłuchiwanie okrzyków Weasley'a nie nazwałbym niczym, a do Granger się przyzwyczaiłem.
- Przyzwyczaiłeś? Niby kiedy?
- Leczyła mnie wszak kilka tygodni. - mruknął i spojrzał z ukosa na Pottera, który nagle zainteresował się swoimi butami.
Typowy Gryfon, żadnej umiejętności manipulacji, ale muszę się jeszcze upewnić. Trzeba go skołować.
- Nic nie powiesz?
- Na Merlina, Draco! Ależ ty jesteś monotematyczny! Ile razy mam ci powtarzać, że...
- Zamknij się Bliznowaty i nie rób ze mnie idioty. Pamiętam kobiecy głos, dotyk i zapach, a tak się składa, że twoja przyjaciółka także zawsze pachnie trawą cytrynową. Przypadkiem jest też świetnym uzdrowicielem, któremu naprawdę ufasz. - zmrużył oczy patrząc uważnie na reakcję mężczyzny i z satysfakcją zauważył jego zmieszanie.
- Cholera jasna, Malfoy, czy twoja pieprzona podświadomość nie może znieść faktu, że skakał wokół ciebie facet? Odczep się od Hermiony, czy ty naprawdę myślisz, że mógłbym prosić ją o to, by osobiście zajęła się człowiekiem, którego szczerze nienawidzi?
Musiał jednak przyznać, że Bliznowaty dzielnie się bronił przed wyznaniem prawdy.
- Moje zdanie nie ma tu nic do rzeczy, fakt pozostaje faktem, nie rozumiem tylko dlaczego uparłeś się udawać, że to nie ona. Mam do niej podejść i się spytać? Czy może wolisz bym ogłosił w Proroku komu zawdzięczam wyleczenie? - uśmiechnął się z satysfakcją, widząc rezygnację w oczach Harry'ego.
- Obiecałem ci nie mówić. - westchnął i upił duży łyk piwa.
- Sam się domyśliłem, możesz czuć się rozgrzeszony. Wytłumacz mi tylko, dlaczego miałeś to przede mną ukrywać.
- Powiedziała, że nie ma ochoty wysłuchiwać tego, że dotykała cię szlama, że nie jest godna ci pomóc i że...
- Wystarczy, rozumiem - zacisnął zęby i wziął głębszy wdech, by nie pokazać po sobie, że dotknęły go te słowa, a najbardziej to, że miała prawo tak myśleć - Jakie ona lubi kwiaty? Nie zamierzam jej powiedzieć, że wiem, nie bój się - uśmiechnął ironicznie, widząc zaniepokojenie w oczach bruneta.
- Tulipany, Hermiona lubi tulipany.

~*~

Musiała przyznać, że wczorajszy wieczór był niezwykle udany. Ron nie tknął alkoholu, często z nią tańczył, pomimo, że za tym nie przepadał i jakimś cudem dalej nie dowiedział się o nowej posadzie Malfoy'a.
Miała przeczucie, że to będzie naprawdę dobry dzień. Z uśmiechem weszła do swojego gabinetu i stanęła jak wryta. Na jej biurku leżał olbrzymi bukiet białych tulipanów. Podeszła niepewnie, dotykając płatków.
- Przyszły dzisiaj rano. Przepiękne, prawda? Było też to - asystentka podała jej spore, płaskie pudełko obwiązane delikatną, kremową wstążką i wyszła cicho, zamykając za sobą drzwi.
Czyżby Ron?
Usiadła na krześle, odwiązała wstążkę i otworzyła pudełko. W środku znajdowało się przepiękne, bordowe, samonotujące pióro i duży, skórzany notatnik, który otworzyła drżącymi palcami. Przejechała dłonią po kartach.
Pergamin.
Powąchała stronice, przypominając sobie czasy, kiedy godzinami przesiadywała w bibliotece. Jej uwagę zwróciła pierwsza strona.

Mam nadzieję, że nie porzuciłaś marzeń o karierze naukowej. Przepraszam i dziękuję.
Malfoy
PS Pióro się przyda jako że jestem pewien, iż twoje palce męczą się dużo szybciej niż twój umysł i ruchliwy, niewyparzony język.

Zamarła, by po chwili spłonąć rumieńcem, kiedy przypomniał jej się wczorajszy taniec.
Za co on mi dziękuje? Przecież nie za taniec. No tak... Uśmiechnęła się do siebie gorzko. Powinnam się była domyślić, że Harry w końcu się wygada. I zdecydowanie powinnam odesłać to wszystko.
Spojrzała na kwiaty i powąchała je ponownie.
Nie chciała tego zrobić, to był wspaniały prezent. Przeniósł jej myśli na parę chwil do swoich starych marzeń i planów, do wyimaginowanej pracowni pełnej starych woluminów i książek, jej notatek z nowymi zaklęciami i parujących kociołków.
Przymknęła oczy, chcąc zostać tam na zawsze.

~*~

szczególne podziękowania dla Dominiki - tancerki, która pomogła mi ująć tango w jego prawdziwe ramy

~*~

betowała Witch - dziękować, że jesteś :*


~*~

bardzo Was proszę o komentarze, wena się nimi karmi i zapoznanie się z informacjami w pasku bocznym;
pozdrawiam,
atramaj

wtorek, 11 czerwca 2013

rozdział 4

Siedziała już kolejną godzinę w kuchni próbując czytać najnowszy numer Nowoczesnego Uzdrowiciela - gazety branżowej, na którą bardzo rzadko miała czas. Ku swojej irytacji, nie umiała się jednak skupić na artykule o wynikach badań nad eksperymentalnym eliksirem powstrzymującym krwawienie. Odrzuciła ze złością gazetę i upiła parę łyków kawy zerkając na zegar. Prawie się zakrztusiła widząc, że wskazówka Rona przesunęła się na "powrót do domu", a parę minut później, gdy znalazła się na polu "dom", rozległo się ciche pukanie do drzwi. Odstawiła kubek i poszła otworzyć.
W progu stał Seamus Finnigan ze sporą trudnością powstrzymujący przed upadkiem o wiele wyższego od siebie Rona. Wpuściła ich szybko do kuchni i pomogła mężczyźnie przetransportować zataczającego się męża do sypialni. Położyli go na łóżku i wrócili do kuchni.
- Dziękuję ci, martwiłam się o niego. – westchnęła, rozmasowując skronie.
- Luz, Herm. Mogę przecież od czasu do czasu wysłuchać dobrego kumpla i pozwolić mu opróżnić połowę swojego barku. - uśmiechnął się szeroko, mrugając do niej porozumiewawczo - Nawet jeśli pieprzy głupoty. - roześmiał się, widząc jej zakłopotaną minę - Spoko. Próbowałem mu wyjaśnić, że te jego pomysły z twoim romansem są najdurniejszą rzeczą jaką słyszałem w życiu i chyba to do niego w końcu dotarło.
Odetchnęła, pozwalając sobie na nikłą nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie w miarę spokojny.
- Nie wiem jak ci dziękować, ja już nie miałam pomysłu w jaki sposób przemówić mu do rozumu.
- Byłem świadkiem na waszym ślubie, to do czegoś zobowiązuje, no nie? - puścił do niej oko, ale po chwili dodał już poważniej - On cię cholernie mocno kocha, Herm. Boi się, że cię straci i dlatego zachowuje się jak skończony idiota.
- Jasne! I wymyśla niestworzone rzeczy na mój temat. - prychnęła.
- Może i niestworzone, ale powiem ci, że gdyby moja kobieta przyjaźniła się tak bardzo z Harrym to zachowywałbym się pewnie podobnie. Przecież to Wybraniec.
- Harry to nasz wspólny przyjaciel! Nawet bardziej Rona niż mój. - zaperzyła się.
- Przyjaciel, u którego Ron spotyka Malfoy'a? Przykro mi to mówić, ale skoro Harry ukrywa przed nim takie rzeczy to jest to powód do nieufności, nie sądzisz? - Seamus uniósł powątpiewająco brwi, ale widząc zmęczenie i zrezygnowanie w jej oczach dodał tylko z rezygnacją - Spróbuj odpocząć, już późno. - zerknął na zegar, który właśnie wybijał pierwszą w nocy.
- Jeszcze raz ci dziękuję.
- Daj spokój, nie masz za co. Pa.
- Do zobaczenia. - uśmiechnęła się i zamknęła za gościem drzwi.
Przywołała do siebie sowę i pergamin, na którym w pośpiechu nabazgrała.

Harry! Seamus wie o Malfoy'u. Pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć.
Hermiona.

Przywiązała wiadomość do nóżki ptaka i wypuściła go przez okno.

~*~

Parząc sobie poranną kawę, uśmiechała się do siebie z zadowoleniem. Ron rzeczywiście coś zrozumiał po rozmowie z Seamusem.
Spojrzała kolejny raz na wazon z wielkim bukietem czerwonych róż, który mąż wręczył jej rano, z zawstydzeniem mówiąc o swoim żalu i braku mózgu. Zachichotała. Ron nigdy nie był najlepszy w przepraszaniu, ale dla niej najważniejsze było to, że zrobił to szczerze.
Usiadła przy stole upijając łyk aromatycznego napoju i sięgnęła po Czarownicę. Nie przepadała za tym czasopismem, które sprowadzało zainteresowania kobiet do mężczyzn, plotek, ciuchów, kosmetyków i perfekcyjnego dbania o dom i rodzinę. Jednak ze względu na przyjaciółkę starała się przeczytać każdy numer, pomimo że zawsze ją zastanawiało jakim cudem Ginny może być redaktor naczelną tak płytkiego miesięcznika.


WĄŻ WRACA NA SALONY!
Ekskluzywny wywiad z Draconem Malfoy'em - Szefem nowego Departamentu do Spraw Zagranicznej Współpracy Aurorów!


Zakrztusiła się kawą i spojrzała jeszcze raz na okładkę Czarownicy jednak jej nadzieja rozwiała się, kiedy ponownie przeczytała słowa wydrukowane srebrną, elegancką czcionką na czarnym tle, a zdjęcie tuż pod nagłówkiem nie pozostawiało najmniejszego cienia wątpliwości co do osoby będącej gwiazdą lipcowego wydania. Fotografia przedstawiała mężczyznę rozpartego w fotelu i spoglądającego z dumą, wyższością i wyzwaniem w kierunku fotografa. Ubrany był w czarny garnitur, czarną koszulę i ciemnozielony krawat ozdobiony znakiem Slytherinu, które aż biły po oczach swoją ekskluzywnością. W dłoni trzymał laskę, która łudząco przypominała tę należącą do Lucjusza Malfoya.
Schowała gazetę ukradkiem do torebki. Nie zamierzała być tą pechową osobą, która poinformuje Rona o tym, że jego siostra ma cokolwiek wspólnego z Malfoy'em.
- Wychodzę! – zawołała, nakładając buty.
- Jasne! Pamiętaj, że dziś idziemy na ten Ministerialny Bal, musimy być tam przed 20!
- Będę na czas. Przecież obiecałam.
- Jasne! Miłego dnia!
Wyszła szybko do ogrodu i teleportowała się w pobliże wejścia do Munga. Miała jeszcze pół godziny, usiadła więc na ławce nieopodal i otworzyła gazetę, nie przejmując się tym, że któryś z mugoli może zobaczyć poruszające się zdjęcia.
Zaczęła w pośpiechu czytać tekst.
Wezwana w środku nocy przez Harry'ego Potteram udałam się na spotkanie, które okazało się być niezwykle szokujące! O 2 nad ranem przeprowadziłam wywiad z Draconem Malfoy'em, który na wiele lat zniknął z życia publicznego, a dziś postanowił wrócić w wielkim stylu. Przedstawiam Wam NIEAUTORYZOWANY wywiad z Wężem, który niebawem ma szansę stać się niemniej sławny niż sam Chłopiec Który Przeżył.
Sesję zdjęciową obojga mężczyzn możecie podziwiać na następnych stronach.
Ginewra Weasley - Minister Magii postanowił mianować cię szefem nowego departamentu...
(Malfoy roześmiał się i nalał nam do dwóch kieliszków czerwonego wina)
Draco Malfoy - Może zaczniemy od czegoś przyjemniejszego? Napijesz się ze mną? Boeckel Pinot Noir, rocznik 1970. Niestety, w przeciągu godziny nie udało mi się załatwić niczego odpowiedniejszego na rozmowę z kobietą.
(Obdarzył mnie tak pociągającym spojrzeniem, że - przysięgam drogie czytelniczki - kolana się pode mną ugięły i odebrało mi na chwilę mowę! Upiłam więc po prostu łyk alkoholu.)
DM - Smakuje?
GW - Jest przepyszne.
DM - Jesteś niezwykle uprzejma, ale ten trunek nazwałbym najwyżej poprawnym.
(Wino było najwyższej jakości - i doprawdy nie wiem jak można je nazwać "poprawnym" - a zakrapiane szelmowskim uśmiechem tego mężczyzny wprawiło mnie w cudowny nastrój.)
GW - Więc zostałeś Szefem Departamentu do Spraw Zagranicznej Współpracy Aurorów. Jak to się stało?
DM - Zostałem mianowany, ale to chyba oczywiste.
GW - Doskonale wiesz o co pytam!
DM - Pytasz dlaczego został nim Śmierciożerca.
GW - Właśnie.
DM - Naprawdę sądzisz, że będę o tym opowiadał? Takie sprawy objęte są klauzulą ścisłej tajności.
GW - Mógłbyś uchylić choć rąbek tajemnicy!
DM - Powiedzmy, że przyczyniłem się do wsadzenia za kratki paru Śmierciożerców.
GW - Jak każdy auror, a to tobie przyznano to stanowisko! Musiałeś zrobić coś więcej...
DM - Sama odpowiedziałaś sobie na pytanie.
GW - No dobrze, ale wezwaliście mnie w środku nocy z jakiegoś powodu, a teraz mówisz mi, że nie zamierzasz zdradzać żadnych tajemnic. Jestem rozczarowana.
DM - Zdecydowaliśmy się na ten krok, ponieważ twój pożałowania godny brat nie umiał trzymać języka za zębami.
GW - Mój brat?(przyznam, że mnie zatkało) Który? Mam wielu...
HP - Sądzę, że to nie jest istotna informacja. (Harry Potter, który do tej pory przysłuchiwał się naszej rozmowie, przerwał mi zanim usłyszałam konkretną odpowiedź od Dracona.)
GW – Rzeczywiście, nie jest. Powiedz mi, Draco, dlaczego zdecydowałeś się udzielić wywiadu w Czarownicy, wszak nie jesteśmy gazetą zajmującą się problemami natury politycznej.
DM - Spytaj Pottera, to on zdecydował się nie mieszać w to Proroka.
GW - Harry?
HP - To oczywiste. Malfoy chciał dotrzeć do płci pięknej więc mu to umożliwiłem
(Chłopiec, Który Przeżył uśmiechnął się szeroko słysząc wściekłe syknięcie Dracona)
DM - Jeśli zamierzasz utrzymywać opinię publiczną w fałszywym przekonaniu, to ja cię nie będę powstrzymywał, Wybrańcu (Malfoy był wyraźnie zirytowany odpowiedzią Pottera)
HP - Draco, na Merlina, sam powiedziałeś, że z przyjemnością udzielisz wywiadu jakiejś pięknej dziennikarce z Czarownicy.
DM - Tuż po tym jak to ty stwierdziłeś, że Prorok ogłosi same brednie i że trzeba się rozejrzeć za czymś innym.
HP - Proponowałem przecież Magicznego Gentlemana...
DM - Jeśli mam wybierać pomiędzy rozmową z kobietą, a jakimś ulizanym facecikiem wybór jest oczywisty. (odnoszę wrażenie, że obaj mężczyźni świetnie się bawią udzielając mi błędnych i wymijających wyjaśnień) Napijesz się jeszcze wina, Gin?
(Nie czekając na moją odpowiedź, podał mi z pewnym siebie uśmiechem, napełniony kieliszek.)
GW - Jednak wszystko odbywa się w takim pośpiechu...
DM - Nie miałem ochoty czekać, aż plotka się rozejdzie i nad nią nie zapanuję.
GW - Rozumiem. Powiedz Draco, tak szczerze...nie jest ci wstyd? Przecież zasilałeś szeregi Vol...
DM - Czarnego Pana...
(kochane czytelniczki! musicie wiedzieć, że syk Dracona Malfoy'a wprawia jednocześnie w przerażenie i podniecenie, a jego spojrzenie mrozi wszystkie nerwy kobiecego ciała...)
GW - Niech ci będzie, Czarnego Pana. Zabijałeś, torturowałeś i robiłeś wiele okropnych i niegodnych rzeczy, a teraz wracasz sobie od tak do świata i to w dodatku na prestiżowe stanowisko!
DM - Odsiedziałem w Azkabanie swój wyrok i możesz być pewna, że to nie były wakacje.
GW - Pomimo twoich pieniędzy i znajomości?
DM - Usiłujesz mnie obrazić?
GW - Wiele osób uważa, że twoja kara była skandalicznie niska, a dodając do tego fakt, że rozprawa odbywała się z wyłączeniem jawności...
DM - Sugerujesz, że przekupiłem wszystkich sędziów Wizengamotu? (roześmiał się)
GW - Cóż...3 lata to jednak najniższy wyrok, który zapadł w czasie sądzenia Śmierciożerców...
HP - Ginny! Zajmij się faktami, a nie spekulacjami.
GW - Faktem jest, iż z Akabanu wyszedłeś w 2001r. i znikłeś z Czarodziejskiego świata na 5 lat.
DM - Nie znikłem. Po prostu nie rzucałem się w oczy.
GW - Dlaczego?
DM - Rozgłos utrudniłby mi pracę.
GW - Jaką pracę?
DM - Ściśle tajną, Minister potraktowałby mnie avadą gdybym powiedział coś więcej, a tego przecież nie chcemy?
(puścił mi oko)
GW - Myślę, że wiele osób by ci jej życzyło, a teraz zapewne pozostali Śmierciożercy urządzą na ciebie nagonkę - nie obawiasz się?
DM - Mam tego świadomość, nie jestem głupi. Nie jestem jednak też tchórzem i nie mam najmniejszego zamiaru się ukrywać.
GW - Ale nie powiedziałeś mi jeszcze czy się wstydzisz swoich czynów...
DM - Nie. Robiłem to, co uważałem za słuszne, postępowałem według tego, jak mnie wychowano.
GW - Doprowadziłeś do zabójstwa Dumbledore'a!
DM - Planowanego, owszem.
GW - Chcesz powiedzieć, że wiedziałeś o planach Albusa Dumbledore'a?
DM - Chcę powiedzieć, że jeśli z perspektywy czasu popatrzę na tamte wydarzenia to mogę je nazwać błędami. Wtedy uważałem, że nie mam innego wyjścia. Robiłem wszystko, by gniew Czarnego Pana nie spadł na moją rodzinę...
GW - Wszyscy się bali, ale jednak nie wszyscy się poddawali!
DM - To prawda. Jednak nie u każdego w domu miał swoją siedzibę Czarny Pan. Byłem nastolatkiem Gin, który znał tylko jedną stronę. Nikt nie pofatygował się, by pokazać mi inną.
GW - Mogłeś sam spróbować!
DM - Owszem, ale niby jak? Zostałem zaszufladkowany jako dziecko i absolutnie nikt nie pokwapił się, by dać pokazać mi inne perspektywy. Więc odpowiadając na twoje pytanie - nie zamierzam się wstydzić za to kim byłem, to ukształtowało mnie takiego, jaki jestem teraz.
GW - A jaki jest teraz Draco Malfoy? Kim jest? Pomocnikiem Harry'ego Pottera?
HP - Błąd... (dobiegło mnie z boku ciche westchnięcie, ale zaraz skupiona byłam tylko na szarych, zimnych tęczówkach wpatrujących się we mnie)
DM - Posłuchaj mnie uważnie, Gin. Nie wiesz, co robiłem i nie wiesz do czego jestem zdolny. Nie prowokuj mnie więc. (jego lodowaty ton sprawił, że po moich plecach przebiegł chłodny dreszcz niepokoju)
GW - Więc jaki jesteś?
DM - Nie zamierzam odbierać kobietom przyjemności poznawania mnie od początku i powoli.
(uśmiechnął się kpiąco i znów rozparł wygodnie w fotelu)
GW - Jasne. Skupmy się więc jeszcze przez chwilę na twojej przeszłości. Skoro nie wstydzisz się swoich czynów, to może chociaż ich żałujesz?
(Zapalił papierosa i upił kilka łyków wina, po raz pierwszy w tej rozmowie unikając mojego wzroku)
GW - Malfoy! Żałujesz?
(Uniósł gwałtownie głowę i spojrzał mi prosto w oczy.)
DM - Jednej rzeczy. (jego głos był nad wyraz spokojny, przerażająco spokojny)
GW - Jakiej?
DM - Nie będę o tym rozmawiał.
GW - Wstąpienia w szeregi Śmierciożerców?
DM - Nie.
GW - Nie?! Powiedz więc o tej rzeczy cokolwiek...
DM - Skończyliśmy.

Dopił wino, pocałował mnie w dłoń i wyszedł zabierając ze sobą butelkę jakiejś whisky.

Hermiona wrzuciła gazetę do torebki i schowała twarz w dłoniach, bała się nawet myśleć o skutkach jakie w Norze przyniesie ten artykuł.

~*~

Chciała sprawić Ronowi przyjemność swoim wyglądem, a jednocześnie nie miała zamiaru znów usłyszeć od niego, że "wystroiła się jak pod latarnię". Od godziny starała się więc jak mogła, by wypośrodkować kreację pomiędzy seksownym lookiem, a elegancją.
Zapięła na szyi perły, które dostała od niego na pierwszą rocznicę ślubu i przyjrzała się krytycznie swojemu odbiciu.
Skromna, mała - czarna, sięgająca kolan i dopasowana do ciała wydała jej się odpowiednia. Kok, czarne szpilki, czerwona kopertówka i perły dopełniały całości w sposób zadowalający, a delikatny makijaż podkreślał nienachalnie jej urodę.
Zadowolona, zeszła do kuchni, w której czekał na nią podekscytowany mąż. Nie miała pojęcia jakim cudem przez cały dzień pracy w Ministerstwie nie dowiedział się o tym, o czym huczał cały magiczny Londyn, ale była za to wdzięczna losowi i cieszyła się każdą chwilą spokoju.
Kiedy usłyszał jej kroki na schodach, zerwał się z krzesła.
- Idziemy? Nie chcę się spóźnić. - spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko - Pięknie wyglądasz, kochanie. Szczęściarz ze mnie, nie ma co.


~*~

betowała niezastąpiona Witch 

~*~

jeśli przeczytałeś - uszanuj moją pracę i ją skomentuj, bardzo Cię o to proszę

~*~

pozdrawiam
atramaj

środa, 5 czerwca 2013

ogłoszenie

nowy rozdział ukaże się na pewno, niestety nie wiem kiedy - moja wena leży gdzieś w kącie i się nie odzywa (w dodatku mój czas jest mocno ograniczony) i przyznam szczerze, że krew mnie zalewa widząc ilość wejść i porównując ją z ilością komentarzy;
więc chciałam BARDZO podziękować osobom komentującym, a co do reszty - jest mi cholernie przykro, że nie szanujecie mojej pracy i nie wypowiadacie się na jej temat, za każdym razem Was o to proszę - więc miło by było gdybyście się zreflektowali i jednak wyrazili opinię - to nie są czcze słowa, że komentarze są ważne dla autora;

pozdrawiam,
atramaj