poniedziałek, 30 grudnia 2013

rozdział 7

Wszedł pod prysznic i odkręcił chłodną wodę.

Jego początki w Ministerstwie były trudne. Oczywiście przygotował się na plotki, podejrzenia o korupcję i insynuacje odnośnie jego romansu z Granger, ale nie spodziewał się, że wracając do domu, nie będzie miał możliwości spokojnego wypicia piwa i rozegrania partyjki szachów z równie zmęczonym Potterem.
Feralny artykuł Skeeter zrobił dużo więcej szkody niż ktokolwiek mógł się spodziewać. El czekało dochodzenie przed Naczelną Radą Adwokacką, w związku z jej domniemanym nieetycznym zachowaniem podczas jego sprawy przed Wizengamotem. Był pewien, że Richards poradzi sobie z tymi pajacami, ale i tak męczyło go nikłe poczucie winy. Wiele jej zawdzięczał.


Usłyszał skrzypienie drzwi, a potem cichy odgłos damskich obcasów na kamiennej posadzce. Nie poruszył się, uparcie ignorując ból spowodowany wielogodzinnym leżeniem bez ruchu na twardej pryczy. Nie interesowało go czego tym razem chcą od niego aurorzy. Nie zamierzał z nimi dyskutować, ani wcześniej, ani potem, a zwłaszcza nie dziś. Jedynym powodem, dla którego nie wyrzucał ich od razu, była aura bijąca od ich patronusów, przy której mógł choć trochę się ogrzać. Wpatrywał się nieruchomym wzrokiem w jedną z cegieł. Z całej siły próbował nie dopuszczać do siebie przejmującego chłodu dementorów, który od paru miesięcy otaczał go i powoli wsączał mu się przez skórę, atakując każdą komórkę ciała. Jego ciało jeszcze walczyło, ale umysł, zalewany sekunda po sekundzie falą najgorszych wspomnień, powoli zatracał się w tej zniewalającej ciemności.
- Pana ojciec... - jej głos był spokojny i chłodny, typowy dla nieokazującej emocji arystokracji.
- Wiem - zakaszlał, zaschnięte i odwykłe od mówienia gardło nieprzyjemnie go zapiekło.
Jego ojciec, wyposażony w pomoc najlepszego adwokata magicznego świata, próbował schować się za nazwiskiem, pieniędzmi, imperiusem i wsypywaniem wszystkich wokół, byle tylko uniknąć kolejnego wyroku. Osiągnął tyle, że został skazany na dożywocie i darowano mu pocałunek dementora. Draco wcale nie był pewien czy to lepiej, po pocałunku przynajmniej nie odliczałby godzin do śmierci, nie czuł tej paskudnej, duszącej i zimnej aury wokół, nie...
Rozmyślania przerwało mu zniecierpliwione chrząknięcie.
- Nie słucha mnie pan.
Nie zadał sobie trudu, by w jakikolwiek sposób pokazać jej, że ją słyszy, choć jego znużony i zniechęcony umysł zareagował większą uwagą. Tu nikt się tak do niego nie zwracał. Malfoy - to była najdelikatniejsza obelga jaką został tu potraktowany. Tak, nazwisko Malfoyów nie było teraz niczym więcej niż obelgą, ale w ustach tej kobiety brzmiało nadal dumnie, użyła też słowa "pan" ponownie, co wskazywało na świadomy zamiar, a nie zwykłe przejęzyczenie.
- Panie Malfoy, jestem pańskim adwokatem, nazywam się Eliza Rich...
- Nie mam prawa do adwokata z urzędu. - jego głos brzmiał ochryple i słabo, żałośnie, w niczym nie przypominał tego barytonu, którym bez problemu uwodził dziewczyny i kobiety.
- Nie jestem tu pro bono, panie Malfoy. - w jej głosie zabrzmiały nutki rozbawienia.
- Nie mam dostępu do rodzinnego majątku. - warknął zirytowany. Po co mu adwokat, który nawet nie wie, że zamrozili mu wszystkie konta?
- Do czasu wyjścia stąd, panie Malfoy, a już moja w tym głowa, żeby zapłacił mi pan jak najszybciej.
Przekręcił z wysiłkiem głowę i pierwszym, co zobaczył był srebrny lis wskakujący na jego pryczę przynosząc ze sobą ciepło i spokój.

Nie zaufał jej od razu. Był pewien, że to jakiś podstęp aurorów, który miał na celu wyciągnięcie z niego zeznań. Świadom tego, że adwokaci biorąc się za sprawy śmierciożerców skazują się na wykluczenie ze społeczeństwa, obserwował ją uważnie i podejrzliwie za każdym razem, kiedy pojawiała się w jego celi. Ale ona zdawała się tym zupełnie nie przejmować, była uparta i pewna siebie. Przychodziła codziennie, przynosząc mu książki, gazety i czekoladę, którą pożerał w zatrważających ilościach. Na jego pytania o powody, mówiła tylko, że Lucjusz dał jej najpiękniejszy prezent na świecie i ona chce ten dług spłacić, ale na swoich zasadach.

Wyszedł dwa i pół roku później. Wywalczyła dla niego nadzwyczajne złagodzenie kary i zaliczenie dotychczasowego aresztowania na jej poczet. Przeżył trzy lata piekła o zdrowych zmysłach tylko dzięki niej. Zaprzyjaźnili się. El stała się jedyną osobą, którą mógł nazwać przyjacielem i pierwszą, do której czuł wdzięczność. Nie tylko dlatego, że nie pozwoliła mu zgnić i oszaleć w Azkabanie.

Kiedy wyszedł, społeczeństwo traktowało go jak wyrzutka Był zbyt rozpoznawalny, by wmieszać się w tłum czarodziejów i zbyt dumny, by używać eliksiru wielosokowego i udawać kogoś, kim nie był. To ona uzmysłowiła mu, że jeśli chce wrócić na łono czarodziejskiego społeczeństwa, musi to zrobić z hukiem i mieć silnego sprzymierzeńca. To El namówiła go, by odszukał Pottera, owinął go sobie wokół palca i namówił do powrotu do Anglii.
Znalezienie Wybrańca okazało się nie aż tak trudne, jak się tego spodziewał, Ministerstwo szukało go od lat, a jemu zajęło to 6 miesięcy. Fakt, że on nie miał skrupułów w wykorzystywaniu wszystkich możliwych środków i metod, mających mu umożliwić osiągnięcie celu, a po odzyskaniu rodzinnej fortuny nie brakowało mu także pieniędzy, które otwierały wiele drzwi i dawały sporo nowych możliwości.
Przekonanie Pottera do siebie też okazało się dość proste, spodziewał się żmudnej, mozolnej pracy i wielu kłamstw, które miały go wybielić. Nie musiał tego robić. Potter po prostu go nie lubił, ale nie było w nim tej wrogości i nienawiści, na którą Draco był przygotowany. Harry go nie oceniał. Malfoy wiedział, że to historia życia Severusa Snape'a tak wpłynęła na Wybrańca, że jego własna osoba ma tu drugorzędne znaczenie. Nie zmieniło to jednak faktu, że Harry Potter okazał się być jedną spośród dwóch osób na świecie, które nie okazały mu pogardy. I pomimo, że nie miał tego w planach, a tym bardziej nie miał na to ochoty - Harry Potter stał się dla niego kimś więcej, niż środkiem do osiągnięcia celu.
Problemy pojawiły się dopiero, kiedy próbował go namówić na powrót do Anglii. Zderzył się wówczas z lawiną wyrzutów sumienia, przerażenia i przytłaczającego poczucia odpowiedzialności.
Wtedy znów z pomocą przyszła mu El.

- Uderz w najczulszą strunę Gryfonów...
- Nie mogę uderzać do jego odwagi, on jest kurewsko przerażony zamieszaniem, które wywoła.
- W przyjaciół, Draco, pokaż mu jego bliskich.

Tak też zrobił. Całymi dniami, czasem też nocami, poznawał życie członków Zakonu Feniksa, by potem opowiadać o nich Potterowi, pokazywać robione ukradkiem zdjęcia i powoli rozbudzać w nim olbrzymią tęsknotę.

Przez cały ten czas mieszkał u El. Było im razem dobrze.
W pewnym momencie zaczęli nawet dyskutować o ślubie, który był dla nich obojga idealnym rozwiązaniem. Miłość nie była im potrzebna. El szukała stabilizacji, Majkel potrzebował ojca, a on miałby święty spokój. Sława, władza, pieniądze - ich wspólne słabostki byłyby miłym dodatkiem do małżeństwa, które miało być najlepszym interesem ich życia.
Jednak w pewnym momencie pojawił się problem, który niezauważalnie urósł do rozmiarów nie do przeskoczenia.


- Cholerna słabość. - warknął i puścił chłodniejszy strumień wody.
Przymknął oczy. Doskonale pamiętał ten wieczór...


Leżeli obok siebie w zmiętej pościeli, intensywnie pachnącej potem i spermą. Wsunęła w jego usta papierosa i podpaliła metalową, mugolską zapalniczką, dokładnie tak jak lubił. Znała jego upodobania na wylot. Zaciągnął się dymem z przyjemnością.
- Wracając do naszej rozmowy...
- Uważam ją za zakończoną. - zmarszczył brwi i spojrzał na nią z niezadowoleniem. Doskonale wiedziała, że nie chce kontynuować tego tematu.
- Uważaj sobie co chcesz, nie obchodzi mnie to. - prychnęła - Dalej twierdzę, że musisz to zrobić Draco.
Czekała, patrząc na niego uważnie.
Wrzucił ze złością niedopalonego papierosa do popielniczki, nie siląc się jego gaszeniem. Uśmiechnęła się smutno, widząc jego zaciętą i zimną twarz.
- Niczego nie muszę, El. Rozmawialiśmy już o tym. Temat jest zamknięty. - zapalił kolejnego papierosa.
Usiadła i wycelowała w niego palec z pretensją.
- Popełniasz błąd.
- To moje życie. - otworzyła usta, żeby odpowiedzieć - Podjąłem już tę cholerną decyzję El.
- Najgorszą z możliwych, gorszą od zostania Śmierciojadem. - fuknęła.
- Zapominasz się, Richards. - rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie, ale ona tylko przewróciła oczami. Wstała i nałożyła na siebie szlafrok - Dokąd to?
- Donikąd. - usiadła na łóżku obok niego i zapaliła waniliowego papierosa. Skrzywił się, nie znosił tego smrodu.
Spojrzała przez okno na nocne, zachmurzone niebo. Pierwszy raz cisza pomiędzy nimi była gęsta, dusząca, niekomfortowa.
- Widziałem ją dzisiaj. - mruknął i zaciągnął się mocno dymem.
- Wiem.
- Wiesz?
- Nazwałeś mnie jej imieniem, szeptałeś mi je do ucha, najseksowniejszym głosem na świecie.
- Nie wprowadzam do twojego łóżka innych kobiet, wiesz o tym.
- Zabierasz ją ze sobą wszędzie. Nie uciekniesz od tego.
- Sugerujesz coś? - zacisnął gniewnie wargi.
Uśmiechnęła się i usiadła na nim okrakiem.
- Naburmuszasz się jak dziecko, nawet Majkel jest bardziej dorosły od ciebie. - roześmiała się, by po chwili spoważnieć - Dlaczego tak się boisz?
Zepchnął ją z siebie i sięgnął po spodnie. Prychnęła.
- Zdenerwowany? Czyżbym trafiła w czułe miejsce?
- Ostrzegam cię. - warknął.
- Nie graj przede mną Lucjusza, ta twoja poza nie robi na mnie wrażenia. - obrzuciła go ironicznym spojrzeniem.
Za dobrze go znała, wyczuwała najmniejsze zawahanie, najmniejszą niepewność, wątpliwość.
Uśmiechnęła się triumfalnie. Wiedziała, że ma rację. Za to on najchętniej rozszarpałby ją teraz na strzępy, byleby tylko zamilkła, zostawiła ten temat.
- Dlaczego nie spróbujesz?
Roześmiał się gorzko.
- Nie chcę, zrozum to wreszcie.
- Chcesz, ale się boisz. Jasne, możemy wziąć ten ślub, możesz spróbować się za nim schować, uciec przed tym, ale to bezcelowe. Zobaczysz... pociągniesz wspomnienie tej kobiety do piekła, nieba czy gdzie tam cię wezmą.
- Jestem dorosły El, umiem zrezygnować z kolejnej zabaweczki i...
Uciszyła go gestem ręki.
- Gdyby to była tylko zabaweczka, to od momentu, w którym wpuściłam cię do swojego łóżka, byłaby już nudną i zapomnianą historią, a nie jest. Obydwoje o tym wiemy, a ty możesz się do tego nie przyznawać nawet sam przed sobą, ale kiedyś przyznasz mi rację.
Wstała, złożyła na jego ustach przelotny pocałunek i wyszła.


Tamtego dnia stracił kochankę. Została mu tylko przyjaciółka i sprzymierzeniec.
Zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik.
El sobie poradzi, tego był pewien. Większy problem stanowiły plotki, z którymi przyszło się zmagać Majkelowi. Wokół szemrano jakoby on miał być jego ojcem, a chłopak który nigdy nie miał się dowiedzieć kto nim jest, znosił to nad wyraz ciężko.
Wyszedł z łazienki i od razu usłyszał kiepsko tłumiony szloch dobiegający zza ściany.
- No i jeszcze to...


~*~

betowała Witch, dziękuję

16 komentarzy:

  1. Tak. Jednym słowem tez bym tak opisała. Idealny.
    Szkoda tylko, ze rozdziały nie sa częściej dodawane.
    Powodzenia dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Draco zawsze boski. Jego wspomnienia były bardzo ciekawie opisane:)
    Pozdrawiam,
    White Tiger

    OdpowiedzUsuń
  3. wypomniałaś, że nie skomentowałam... eh... czytałam jakiś czas temu, to teraz nadrobię komentarz. Dużo ciebie, bardzo dużo ciebie... nie wiem czy to przez częsty nasz kontakt, czy nasze wspólne historie, ale widzę ciebie.
    nie będę wymieniać konkretów, myślę, że czytając tekst i porównując z archiwum gg sama znajdziesz punkty styczne. Ale nie wiem, czy to zarzut. Każdy autor w swoim dziele zamieszcza część siebie.
    podobało mi się jej imię, szeptane najseksowniejszym głosem na ziemi i wyparcie, wyrzucenie tego wszystkiego, cała bagatelizacja uczucia oraz to, że on zabierze ją do piekła, czy gdzie tam go wezmą... ale to jesteś cała ty.
    pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietna historia zapowiada sie super. Czekam na wiecej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Błagam Cię pisz częściej i więcej. Piszesz cudownie i ta historia jest niesamowita, ale piszesz któóótrkoooo i rzadko

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam to opowiadanie na Mirriel (niestety zniknęło przy porządkach) i muszę przyznać, że ogromnie mi się spodobało. Jest naprawdę bardzo dobre. To taka perełka pośród tysięcy beznadziejnych opowiadań z tym pairingiem. Czy będziesz kontynuowała pisanie? Czekam z niecierpliwością na aktualizację. I nie zniechęcaj się małą liczbą komentujących, bo to zupełnie nie świadczy o jakości tego tekstu. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ATRAMAJ! POSŁUCHAJ UWAŻNIE TEGO CO TERAZ POWIEM!
    MASZ WRÓCIĆ I TO JUŻ! TO OPOWIADANIE JEST NIEMORALNIE WSPANIAŁE I ZASTANAWIAM SIĘ DLACZEGO NIE JEST JESZCZE ZABRONIONE PRAWEM PISAĆ CZEGOŚ TAK WYBITNEGO, ALE LEPIEJ ŻE NIE JEST. BEZ SŁOWA SPRZECIWU WRÓCISZ TU I DOKOŃCZYSZ TĄ HISTORIĘ! <3
    KOCHAM DRACO! *u* ALE DLACZEGO HARRY GO TAK OBSERWOWAŁ OSTATNIO? CZYŻBY SIĘ ZAKOCHAŁ? ^^
    INFORMUJ MNIE! MOJE GG: 34981742
    P.S. ATRAMAJA WRÓĆ!

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział dopiero się pisze ? Czy jednak wprowadzasz poprawki ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały i jedyne, co mi przychodzi do głowy to: CHCĘ WIĘCEJ
    Świetnie piszesz, ciekawa akcja, szkoda, że rozdziały takie krótkie, ale to nadaje temu opowiadaniu czegoś takiego, że jeszcze bardziej chce się go czytać.... :)
    Życzę dużo weny i mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo :*
    Pozdrawiam,
    Devourer

    OdpowiedzUsuń
  11. Podobnie jak Devourer of books pochłonęłam za jednym razem całą historię, przypominając sobie dlaczego uwielbiałam połączenie Hermiony i Draco (no, Snape'a również), i dlaczego nigdy nie mogłam zrozumieć decyzji Rowling na sparowanie jej z Ronem. Oni po prostu do siebie nie pasują, Hermiona jest dla niego zbyt twarda i zdecydowana, Ron przy tak niskiej samoocenie powinien mieć kogoś łagodniejszego. I choć nie lubię nikomu kibicować w związku z nieszczęściem, to liczę na to, że Hermiona wybierze wreszcie swoje własne szczęśćie, zamiasta skupiać się wyłącznie na mężu. A taniec z Draco, który opisałaś był nieziemski! Zupełnie jakbym tam była ;) Szkoda tylko, że tak długo nic się tutaj nie ukazuje. Mam nadzieję, że jeszcze wrócisz do tej historii ;)

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  12. lekka ręka do pisania, dzięki czemu szybko i przyjemnie się czyta.
    dodaję do ulubionych i nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak się zastanawiałam czytając ten rozdział, czy to przypadkiem nie Lucjusz jest ojcem Majkela. To byłoby możliwe...i całkiem w Twoim stylu;) Jestem pewna, że wyjaśnisz jeszcze ten wątek?
    Tak samo i ten dotyczący zniknięcia Harry'ego. To intrygujące...
    Pytałaś mnie o rozwój relacji Harry'ego z Draco. Jest podobny do tego u cb;) Potter po prostu go nie oceniał i dał mu szansę;)
    Świetny opis retrospekcji.
    I robi się coraz ciekawej, bo wnioskuję, że tą tajemniczą kobietą, która zalazla Malfoyowi za skórę jest Granger;)
    Lecę dalej;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Okej, uspokoiłam się w kwestii Majkela (uch!), to znaczy w kwestii ojcostwa Draco. Całe szczęście. Ale nadal się martwię o Hermionę i pomysły tego idioty...

    OdpowiedzUsuń