poniedziałek, 23 września 2013

rozdział 6

Udał się w kierunku windy, ziewając potężnie. Dzisiejsza noc okazała się niezwykle spokojna, przez co dyżur był wybitnie nudny, więc przez całe jego trwanie zmagał się z ogarniającą go sennością. Skinął głową paru aurorom zmierzającym właśnie do swoich gabinetów, nacisnął guzik przywołujący windę i zjechał nią do Holu Głównego Ministerstwa Magii.
Strasznie chciało mu się spać, postanowił jednak przed powrotem do domu zajrzeć na Pokątną i poszukać w księgarni jakiejś interesującej pozycji, którą mógłby sprezentować Hermionie na urodziny. Były, co prawda, dopiero za dwa miesiące, ale podejrzewał, że po raz kolejny będzie musiał zamówić coś trudno dostępnego. Użył sieci Fiuu, zbyt zaspany na bezpieczną teleportację, otrzepał nieuważnie szatę z sadzy i ruszył niespiesznie opustoszałą jeszcze o tej porze Pokątną w kierunku Esów i Floresów.

Z księgarni wyszedł dopiero po dwóch godzinach, biedniejszy o 14 galeonów i 9 sykli, a bogatszy o kwit na Morus corpus - najnowszą książkę napisaną przez jakiegoś mistrza eliksirów, którego nazwiska już nie pamiętał. Był wdzięczny księgarzowi za pomoc w wyborze, pewien, że sam nie połapałby się w tych wszystkich łacińskich zwrotach, runach, starożytnych klątwach i eliksirach. Dodatkowo, sprzedawca doskonale znał Hermionę i orientował się całkiem nieźle w jej zainteresowaniach, pamiętał także  tytuły książek, które u niego kupowała. Pomagało to uniknąć dublowania się tomów w jej ciągle rosnącej biblioteczce.
Skierował się do kiosku z zamiarem zakupienia swojego ulubionego czasopisma Kibic Quidditcha, ale jego wzrok przykuła okładka Proroka Codziennego, a właściwie zdjęcie na pierwszej stronie. Przedstawiało Malfoya tańczącego z Hermioną. 
- Cholera jasna – mruknął, gdy złość i niepokój skutecznie go rozbudziły.
Osobiście wybierał aurorów, mających dopilnować, by nikt nie wniósł na Ministerialny Bal aparatu fotograficznego. Obydwaj z Kingsleyem uznali, że kręcący się tam dziennikarze mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Dodatkowo, Harry chciał uniknąć kolejnej sensacji z Draconem w roli głównej, by oszczędzić mu dalszych nieprzyjemności, ale w najgorszych snach nie przewidział tego, że osobą, która zostanie wplątana w nagonkę na Malfoya będzie Hermiona. Przerzucił pospiesznie parę stron, aż trafił na to, czego szukał. 
Nowy przyjaciel Harry'ego Pottera zwykłym oszustem!! 
Kiedy tuż obok tytułu zauważył zdjęcie Rity Skeeter, zacisnął gniewnie zęby.
Kupił gazetę.
Tuż pod zdjęciem jego przyjaciółki tańczącej z Malfoyem widniały jeszcze dwie fotografie: na jednym Draco podpalał papierosa Elizie Richards, a na kolejnym całował się z jakąś rudą, nieznaną Harry'emu kobietą. 
Skrzywił się z niesmakiem i zabrał do czytania. Już po pierwszych akapitach tekstu miał wymalowane na twarzy obrzydzenie. Skeeter rozpoczęła artykuł od przypomnienia wszystkich zbrodni Lucjusza Malfoya oraz faktu, że skazany na dożywocie przebywa w Azkabanie. To jeszcze Harry przyjął ze spokojem, ale kiedy natknął się na zdanie „jak wiadomo, niedaleko pada jabłko od jabłoni” oraz występujące niedługo po nim stwierdzenie, że Draco Malfoy zasłużył na pocałunek dementora za swoje niezliczone wojenne zbrodnie, miał ochotę wyrzucić gazetę do śmietnika. Mógł przewidzieć tok dalszych wywodów pseudo-dziennikarki. Intuicja nie zmyliła go. Chwilę później dowiedział się, że Draco zrobił karierę przez łóżko, w czym pomogła mu „polująca na sławnych czarodziejów Hermiona Weasley”, która ponownie owinęła sobie wokół palca Harry'ego Pottera, by załatwić stanowisko dla swojego nowego, bogatego kochanka. Skeeter wytykała również „rodową” dwulicowość Malfoyów, wykazując, że mężczyzna, który jednego wieczoru spotyka się z trzema kobietami, nie może być człowiekiem uczciwym. Nie poprzestała na tym. Sugerowała, że Minister Magii jest już zbyt sędziwy by pełnić swoje stanowisko, skoro zezwala na to by Śmierciożercy zajmowali znaczące stanowiska w Ministerstwie.
Kiedy Harry doszedł do momentu, w którym Skeeter opisywała proces Dracona, nazywając go „porażką Wizengamotu”, usłyszał chłodny głos...
- Ciekawa lektura, co Potter?
Uniósł głowę znad gazety. Zaskoczony, ujrzał Dracona uśmiechającego się ironicznie, choć w jego oczach dało się zauważyć pewną dozę niechęci i smutku. Harry pochlebiał sobie, że zna Malfoya na tyle dobrze, by to zauważyć. Jego wzrok powędrował do chłopca mierzącego krytycznym spojrzeniem jego przybrudzoną sadzą szatę, co nie przeszkadzało mu w pochłanianiu olbrzymich, czekoladowych lodów. 
- To jest Majkel, opowiadałem ci o nim.
- Harry - wciągnął dłoń, którą chłopiec uścisnął klejącymi się od słodyczy palcami - Myślałem, że będziecie w domu, dlatego chciałem wrócić jak najpóźniej. - zmiął Proroka i wrzucił go do najbliższego kubła na śmieci.
- Taki był plan, ale El kazała mi go nakarmić - Draco skrzywił się lekko - zabrałem go więc na śniadanie. - wskazał papierową torbę wypchaną po brzegi słodyczami i loda w ręku chłopca.
- A ty coś jadłeś?
- Taaak, posiliłem się.
- Mam nadzieję, że nie słodyczami.
- Wypiłem espresso. Czy to koniec przesłuchania? - Draco uniósł lekko lewy kącik ust w rozbawieniu.
- Espresso? - Harry zmarszczył brwi - Powinieneś zjeść coś normalnego, jajecznicę czy coś...
- Przestań mi matkować i zajmij się ratowaniem innych, Zbawicielu.
- No, ale Hermiona mówiła...
Malfoy prychnął szyderczo.
- Nie wierzę, by Granger kazała ci mnie niańczyć, Potter, więc dobrze ci radzę, przestań. 
- Och - Harry zarumienił się po cebulki włosów i w zakłopotaniu zmierzwił włosy - Więc jakie macie plany na dziś?
- Idziemy na wystawę mioteł wyścigowych! - Majkel przełknął ostatni kęs i uśmiechnął się szeroko - Mają tam miotły najlepszych graczy quidditcha! Jest nawet błyskawica Wiktora Kruma, latał na niej do ostatniego sezonu! Wymienił ją na Pegaza, kurde, chciałbym  chociaż zobaczyć tę miotłę... - rozmarzył się na chwilę. 
- Możesz iść z nami, Potter. - rzucił Draco, widząc zainteresowanie malujące się na twarzy kolegi.
Harry spojrzał zaskoczony na Malfoya.
- Nie chcę wam przeszkadzać... - mruknął.
- Daj spokój, wyglądasz jak dzieciak, któremu powiedzieli, że gwiazdka zacznie się miesiąc wcześniej. Idziesz czy nie? Nie mam całego dnia, na 13 muszę odstawić go El.
- Idę, ale... - zawahał się - jesteście pewni, że nie będę wam zawadzał?
- On tak zawsze? - Majkel spojrzał z niedowierzaniem na Dracona, a on w odpowiedzi po prostu skinął głową i, nie czekając na nich, ruszył w kierunku wystawy.

Oglądali miotły już od około pół godziny, a nie zdążyli obejść nawet 1/3 wystawy - co i rusz zatrzymując się przy którejś i kłócąc zawzięcie o jej możliwości, osiągnięcia jej właściciela, komentując najważniejsze mecze i spierając się o to: kto, gdzie i kiedy grał najlepiej, a kto okazał się być totalnym partaczem.
Majkel, nie mając pojęcia o wielu meczach i ciekawostkach, stał pomiędzy mężczyznami i przysłuchiwał się z zainteresowaniem ich wywodom - zupełnie nie przeszkadzał mu fakt, że najzwyczajniej w świecie został zapomniany. W pewnym momencie uznał to nawet za okoliczność sprzyjającą, zważywszy na to, że pamiętając o nim, mężczyźni nie poruszyliby tematu ataku Śmierciożerców mającego miejsce na jednym z finałów, a tak mógł spokojnie posłuchać o wszystkim co się działo i to z obu wrogich obozów! Dodatkowo, miał okazję oglądać swobodnego Dracona - do tej pory rozluźnionego widział go tylko w towarzystwie matki, przy innych osobach zaczynał się robić zimny i niedostępny, a dyskusja z Harrym najwyraźniej jednak sprawiała mu przyjemność.
Co do Pottera, Majkel miał mieszane uczucia. Był miły, owszem, śmieszny z tym czerwienieniem się i przekrzywionymi okularami, ale jak na gust chłopca zbyt uważnie patrzył na Dracona, zwłaszcza kiedy tamten akurat tego nie zauważał. 
Postanowił powiedzieć o tym Draco, kiedy tylko zostaną choć na chwilę sami.
Dopiero kwadrans przed 13 skończyli zwiedzanie i Majkel ze smutkiem stwierdził, że nadeszła pora rozstania.
- Nos do góry, Młody. Wpadnę do was niedługo. - Draco zmierzwił chłopcu włosy i uśmiechnął się lekko - Zaraz wracam, a ty doprowadź się do porządku. Jeśli matka zobaczy cię tak umorusanego czekoladą to mi głowę urwie.
Majkel posłusznie poszedł do łazienki. Wrócił po kilku minutach, a że Dracona jeszcze nie było, spojrzał na Pottera uważnie i gniewnie wypalił.
- Czemu się tak na niego gapisz, co?
- Na kogo? - Harry był wyraźnie zaskoczony.
- Na Draco!
- Co? Nie, ja wcale... - zarumienił się po cebulki włosów.
- Widzia... O jaaa!! - Majkel utkwił spojrzenie w Malfoyu, który szedł w ich kierunku, pod pachą niosąc najnowszy model Pegaza, najszybszej miotły na świecie, która wyszła na rynek dopiero dwa dni temu - Kurde, dasz mi się kiedyś przelecieć, co?
- Raczej odwrotnie, Młody. - Draco uśmiechnął się i wręczył zafascynowanemu chłopcu miotłę.
- Ja...co?
- To prezent.
- Kurde, ja...dzięki. - trzymał miotłę w dłoniach, jakby była zrobiona z najdelikatniejszego szkła i oglądał ją uważnie.
Harry przyglądał się temu z uśmiechem, ale po chwili spojrzał na zegarek i chrząknął.
- Jesteście chyba spóźnieni...

~*~

Wróciła do Nory po ciężkim dyżurze, na nogach trzymała ją tylko myśl o długiej, gorącej kąpieli i dużym kubku pełnym aromatycznej herbaty z dodatkiem syropu malinowego produkcji Molly. 
Odwiesiła płaszcz i skierowała się do kuchni. Przekraczając jej próg poczuła ostry zapach whisky. 
- No i wszystko wyszło na jaw!
Zaskoczona, uniosła głowę i napotkała wściekły wzrok męża. Siedział przy stole, a przed nim stała, w większości opróżniona, butelka. Miał zacięty wyraz twarzy, zaczerwienione oczy i patrzył na nią ze złością.
- Możesz mi wytłumaczyć co się tym razem stało? - westchnęła zrezygnowana.
- Co?! To!
Rzucił w jej kierunku Prorokiem Codziennym.

~*~
betowała Witch za co jej pięknie dziękuję

środa, 18 września 2013

w odpowiedzi na anonimowy komentarz

Wiem, że od bardzo długiego czasu nie dodałam niczego nowego i jest mi z tego powodu bardzo przykro, przykro mi też, że Was zawodzę. 
Nie chcę wnikać w szczegóły, ale mam po prostu taki czas w życiu, że wiele rzeczy mi się wali i nad nimi nie panuję. Pod naporem trudnych spraw ta "iskra" do pisania przygasła, a moja depresja nie ułatwia sprawy. Nie chcę się zasłaniać chorobą, miałam ją także wtedy gdy rozdziały ukazywały się regularnie, chciałabym tylko żebyście wiedzieli, że się staram. Naprawdę. Rozdział "się robi", co jakiś czas coś powstaje, w czym nieocenioną zasługę ma Witch (dziękuję Ci moja droga za wsparcie), która na bieżąco mi przypomina, że jest coś fajnego w życiu co mam do zrobienia.
Nie mogę obiecać kiedy on się ukaże, ale zapewniam, że będzie. 
Niestety to wszystko co mogę w tej chwili Wam powiedzieć, przepraszam. 

atramaj