środa, 15 lipca 2015

informacja

Zacznę od przeprosin, które jestem Wam winna. Tak więc Przepraszam. Nie będę tłumaczyła wszelkich powodów istotnych i błahych, ponieważ nie mają one znaczenia. 
Niemniej jednak zamknęłam za sobą pewien bardzo trudny i bolesny etap, obroniłam mgr. i planuję przeprowadzkę na drugi koniec Polski. 
I skończę to opowiadanie, choćby miało mi to zająć całe życie, Obiecałam to Wam, a ja nie łamię danego słowa. Wobec tego jeśli ktoś będzie zainteresowany dalszym czytaniem i będzie miał do mnie więcej cierpliwości niż mam sama ja, to pozostanie mi tylko okazać Wdzięczność. 
Dziękuję i pozdrawiam ciepło,
atramaj.

3 komentarze:

  1. Nie wiem jak inny, ale ja z pewnością będę czekać. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. M kochana!
    Po Twoim telefonie postanowiłam jednak zebrać moje scharowane członki do kupy i napisać Ci już dzisiaj komentarz do Twojej pracy póki w głowie mam HP i inne cudeńka a nie ten syf o przepadku. Komentarz będzie długi i mam nadzieję, że odczytasz go jako konstruktywny. Wiesz zresztą, że nie lubie owijać w bawełnę :)
    Składając wszystko w jedną całość, wszystkie moje za i przeciw, oceniam wszystko na duży plus (to Ci zaskoczenie biorąc pod uwagę pozostałe komentarze ;). Serio serio. Tak bez jajec i banialuków i cukrowania. Przyznam, że do mniej więcej 5 rozdziału i opisu tanga miałam w głowie myśl, że ot, sympatyczne opowiadanko. Tango niewątpliwie podsyciło nutę zaintrygowania, którą dzielnie rozwinęły kolejne rozdziały. Możliwe że moje odczucia co do pierwszych rozdziałów wynikają z najbardziej banalnego powodu na świecie- historię trzeba jakoś zarysować, zrobić wstęp żeby ludź wiedział o co kaman a niekoniecznie od razu wykładać karty na stół bo wtedy szybko można się pozbyć wszystkich asów. Inną rzeczą jest to, że w HP zawsze pomijałam wątkidotyczące Dursleyów bo zwyczajnie wydawały mi się nudne, wolałam od razu przejść do meritum. Poza tym jeśli w ciągu pierszych 10 stron książka mnie nie wciągnie to raczej nie brnę w nią dalej. Mimo moich tam tycich zastrzeżeń co do pierwszych rozdziałów nie zniechęciłaś mnie, i co istotne, nie czytałam dalej tylko i wyłacznie z sympatii dla Ciebie i tych telefonów pt. "czy już przeczytałaś" ;) Jest kilka rzeczy w tych pierwszych rozdziałach (na pewno prolog i 1-4) które nieco mi przeszkadzały. Po pierwsze fakt, że za każdym razem zaczynałaś rozdział czy kolejny akapit rozdziału w ten sam sposób: szepnęła, wstała, miała wrażenie. Jakoś mnie to trochę denerwował ten brak różnorodności, żeby czasem zacząć od opisu miejsca, czasu w którym znajdowały się postacie czy od dialogu. Niemniej zmienia się to w późniejszych rozdziałach. Trochę przeszkadzała mi tez chaotyczność rozdziałów, retrospekcje, to że w danym akapicie dopiero po kilku zdaniach można było się zorientować czyją historię będziemy teraz obserwować. I bawi mnie określanie Hermiony jako kobiety. Czasem zamiast oczywistej oczywistośći pt. "Hermiona spojrzała w bok" mamy "kobieta spojrzała w bok" (w Twoich opisach to słowo bardzo często się pojawia, w jednym rozdziale dwa razy w jednym zdaniu ale to tylko moje zboczenie w kierunku poprawiania wszystkiego co ktoś napisał :).
    To moje odczucia dotyczące pierwszych 4 lub 5 rozdziałów. Zachwycił mnie opis tanga, pobudził jakąś nutę, która w rozdziałach 6-9 zabrzmiała piekną muzyką i przeczytałam te rozdziały za jednym zamachem pomimo faktu, że tuż obok mnie roztopiła się świeczka z powodu panującego w pokoju upału. Widać zmianę w Twoim stylu pisania i moim zdaniem jest to dobry kierunek, podoba mi się wartkość z jaką płynie akcja, nie ma przynudzania, wszystko jest w sam raz. Mam wątpliwości co do rozdziału 10, mam wrażenie że jest taki troche o niczym, w sumie nic nie wnosi do akcji, jest troche jak opis przyrody który jest fajny i tak dalej ale w sumie nic nie daje czytelnikowi. Niemniej jednak zaznaczyłaś ciekawą kwestię zniknięcia Rona więc na straty tego rozdziału spisać nie można (ale mógłby być dłuższy). Uważam również, że opisy masz w sam raz. Na tym chyba polega fenomen książek, że wszyscy czytamy to samo ale każdy inaczej to sobie wyobraża. Nie chciałabym żeby ktoś, nawet autor, narzucał mi jak ktoś/coś ma wyglądać. Opis ma być wskazówką, resztę niech stworzy wyobraźnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz z innej beczki. Bohaterowie. Rona lałabym po pysku. Molly była dla mnie symbolem rozkosznej ale walecznej i opiekuńczej matrony, która jednak już w HP miała solidne zadatki na wścibską teściową, która dla syneczka wszystko, co też pewnie pogłębiła śmierć Freda. Harry jest jakiś gumowaty, ani w lewo ani w prawo. Niby Wybraniec ale jakiś ciapowaty, wali w worek do boksu a zagryza paznokcie z powodu wywiadu. Nie wiem jeszcze czy go lubię czy nie, teraz mam chyba podejście, że ok. Tak jak pisałam, ani w lewo ani w prawo. Z tym że mam nadzieję, że pociągniesz wątek Harryego który ni z gruchy ni z pietruchy (chociaż po ludzku można się domyśleć że był zwyczajnie ściorany i miał dość zgiełku i nie chciał czekać na tą falę euforii skierowaną w jego stronę po zwycięstwie- może Twój zamysł jest zgoła inny) spakował manatki po Wielkiej Bitwie i rozpłynął się niczym pieniądze w moim portfelu. Hermionę to chyba znam z autopsji. Nie mam co do niej najmniejszych zastrzeżeń, wręcz przeciwnie. Bardzo podoba mi się ta dychotomia między Hermioną jaką znamy z HP (nos w książkach, nieprzeciętny umysł, zdolnośc logicznego myślenia, osoba która dzięki wiedzy o umiejętności jej wykorzystania w praktyce poradzi sobie ze wszystkich) a Twoją Hermioną (i na co ci babo te książki jak sobie w żyćiu z chłopem nie radzisz, wiedza to nie wszystko, nie wszystko da się wtłoczyć w ramy). Malfoy. Ogromny plus! Przy całym moim uwielbieniu do romansów historycznych i specyficznego pióra autorek, gdzie zawsze jest książę o stalowych oczach i zacnej grzywie jakiej mój szwagier mógłby tylko pozazdrościć, Twój Malfoy nie jest cieplą kluchą ani kolejnym kięciem Essex. Jest pociągający, zmysłowy, natarczywy ale przy tym, no że tak zajadę po dzisiejszemu, sexy. Postać jest intrygująca i nieszablonowa co świadczy o Twoim talencie (tak moja droga!). Jestem ciekawa jak dalej poprowadzisz tę postać w relacjach z Hermioną- czy będzie delikatny i wysyłał jej kwiaty czy jednak będzie takim macho brutalem, a kolejne rozdziały będą mi parować na ekranie komputera. Kobieta zmienną jest i raz potrzebuje tak a raz tak :) Podobają mi się też pozostałe postacie. Mam wrażenie, tak podświadomie, że gdybym sama pisała o losach tych bohaterów to chyba tak samo wyobrażałabym sobie Ginny. Zadziorna, z pazurem, nie dająca sobie w kaszę dmuchać, wszak wychowywana z samymi braćmi. Nawet Luna i Neville, choć tak delikatnie zarysowani, mi pasują.
    Poruszyłaś ciekawe wątki, zaznaczyłaś intrugujący plot, jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu Twojej opowieści. Pisz pisz pisz bo masz talent :) Chociaż raz zróbmy to co lubimy, daje nam satysfakcję i w czym jesteśmy dobrzy (nasza rozmowa w parku:). Generalnie- chapeau-bas :)

    OdpowiedzUsuń